NAJPOPULARNIEJSZE
  • Myślałam, że sprzedaję kwiaty. Prawda okazała się znacznie gorsza.

    0 Comments

    svg1
  • Śmierć mojej cioci nie była przypadkiem. Zostawiła mi dowody.

    0 Comments

    svg2
  • Mój pracownik-anioł okazał się złodziejem. Moja reakcja była wbrew logice.

    0 Comments

    svg3
  • Mój syn ukradł mi 5000 zł. Nigdy nie zgadniesz, co z nimi zrobił.

    0 Comments

    svg4
  • Mój ulubiony pacjent skrywał sekret. Kiedy go odkryłam, mój świat legł w gruzach.

    0 Comments

    svg5

Teraz czytasz: Mój syn wylądował w świetnej pracy w IT. Prawdy domyśliłem się dopiero, gdy zrobiłem pranie.

Ładowanie
svg
Otwarty

Mój syn wylądował w świetnej pracy w IT. Prawdy domyśliłem się dopiero, gdy zrobiłem pranie.

2025-07-28

Mój Syn, Geniusz IT i… Pewien Drobny Problem z Jego “Pracą Dorywczą”

Znasz to uczucie dumy, kiedy patrzysz na swoje dziecko i myślisz sobie: „Dobra robota, stary. Coś ci w życiu wyszło”? Ja znałem. Jeszcze do zeszłego wtorku znałem je doskonale. Mój syn, Tomek, osiemnaście lat, duma naszego wrocławskiego blokowiska. Zawsze był… inny. Kiedy jego rówieśnicy kopali piłkę albo uganiali się za dziewczynami, Tomek siedział przed komputerem. Nie, nie grał w gry. On te gry mógłby napisać lewą ręką, jedząc przy tym kanapkę z pasztetem.

„Tato, to algorytmy,” tłumaczył mi, kiedy zaglądałem mu przez ramię, a na ekranie przesuwały się zielone litery jak w „Matriksie”. Ja kiwałem głową z miną eksperta, choć jedyny algorytm, jaki rozumiałem, to ten, że po dwóch piwach trzecie wchodzi lepiej. Dla mnie był geniuszem. Przyszłością polskiej branży IT. Kiedy w liceum powiedział, że znalazł zdalną pracę w firmie „Kobra-Tech Solutions”, pękałem z dumy. Wreszcie! Koniec z proszeniem o kasę na nowe słuchawki. Chłopak zarabiał więcej niż ja po dwudziestu latach w firmie logistycznej „Trans-Pol”. Mówił, że zajmuje się „optymalizacją procesów i zarządzaniem bazami danych”. Brzmiało mądrze. Brzmiało… bezpiecznie.

Myślałem, że to jedna z tych najlepszych, śmiesznych historii z życia, którą będę opowiadał na weselu wnuków. O tym, jak mój syn w wieku siedemnastu lat był już rekinem finansjery w świecie zer i jedynek. Tak myślałem. Aż do tamtego wtorku. Dnia, w którym postanowiłem zrobić pranie.

Ten moment, kiedy wiesz, że coś tu śmierdzi. I nie są to skarpetki.

Był zwykły, nudny wtorek. Żona w pracy, ja miałem wolne. Pomyślałem, że będę dobrym mężem i ogarnę pranie. Wrzuciłem białe, potem kolory. Została ostatnia partia – ciemne rzeczy Tomka. Bluzy z kapturem, czarne dżinsy, czyli standardowy uniform każdego nastolatka aspirującego do bycia hakerem. Przerzucałem te ciuchy, opróżniając kieszenie z resztek chusteczek, paragonów i innych śmieci, gdy nagle moja ręka natrafiła na coś… dziwnego.

Było zimne, metalowe i ciężkie. Wyjąłem to. Wyglądało jak kawałek rury, ale takiej bardzo eleganckiej, z precyzyjnymi nacięciami i gwintem na jednym końcu. Moja pierwsza myśl? „Aha, nowa zabawka. Pewnie część do drukarki 3D albo jakiś zaawansowany powerbank.” Położyłem to na pralce, zadowolony, że uratowałem kolejny gadżet przed wodną apokalipsą. Ale coś mi nie pasowało. To coś było za ciężkie. Zbyt… profesjonalne.

I wtedy, drogi czytelniku, zrobiłem coś, co na zawsze zmieniło moje postrzeganie świata, syna i tego, czym jest „optymalizacja procesów”. Wpisałem w Google numer seryjny wygrawerowany na boku tego metalowego cuda.

Przez chwilę internet mielił. A potem na ekranie mojego laptopa wyświetlił się wynik. Jeden, bardzo konkretny. To nie był powerbank. To nie była część do komputera. To był tłumik. Specjalistyczny, robiony na zamówienie tłumik do pistoletu Glock 19. A pod spodem, na forum dla pasjonatów militariów, komentarz: „Sprzęt z najwyższej półki. Cichy, niezawodny. Idealny do dyskretnej roboty.”

Siedziałem i gapiłem się w ekran. Potem na pralkę. Potem znowu w ekran. Znasz to uczucie, kiedy twój mózg wykonuje bluescreen? Kiedy wszystkie dotychczasowe pewniki przestają istnieć? Właśnie to czułem. „Kobra-Tech Solutions”. „Optymalizacja procesów”. „Zarządzanie bazami danych”. I teraz zgadnij, co zrobiłem…

Usiadłem na podłodze w łazience i zacząłem się histerycznie śmiać. To jedna z tych codziennych wpadek, tylko że na skalę, której nie przewidziałby żaden scenarzysta. Mój syn, mój nerd, mój przyszły Bill Gates z Wrocławia… zarządzał bazami danych. Tyle że te dane miały imię, nazwisko i termin ważności.

„Tato, usiądź. To nie jest IT, to bardziej… zarządzanie zasobami ludzkimi.”

Konfrontacja była najdziwniejszą rozmową w moim życiu. Czekałem na niego w salonie. Tłumik leżał na stoliku niczym puchar za najbardziej absurdalną porażkę rodzicielską roku. Tomek wszedł, rzucił plecak, spojrzał na stolik, potem na mnie i westchnął. Nie było w nim strachu. Było zmęczenie. Jakby wiedział, że ten dzień kiedyś nadejdzie.

„Tato, usiądź” – powiedział spokojnie. To ja byłem tym, który się trząsł.

I opowiedział. O „rekruterze” z Kobra-Tech, który w rzeczywistości był człowiekiem lokalnego bossa, pana Janusza. Szukali kogoś bystrego, cichego i biegłego w technologii. Kogoś, kto potrafi planować, śledzić i zacierać ślady. Okazało się, że umiejętności potrzebne do bycia dobrym hakerem są bardzo podobne do tych potrzebnych w… innej branży. W branży „permanentnego rozwiązywania problemów”.

Mówił o tym z takim spokojem, jakby opowiadał o projekcie na studiach. O „zleceniach”, „celach” i „premiach za efektywność”. Okazało się, że za te pieniądze, za które myśleliśmy, że kupuje sobie sprzęt komputerowy, on oszczędzał na wkład własny na mieszkanie. „Wiesz, tato, jaki jest teraz rynek nieruchomości? Bez solidnej zdolności kredytowej ani rusz.”

I w tym momencie zrozumiałem, że mój problem jest znacznie większy. To nie był zagubiony dzieciak, który wpadł w złe towarzystwo. To był wyrachowany, cholernie inteligentny młody człowiek, który znalazł dla siebie niszę. Makabryczną, przerażającą, ale z jego perspektywy – dochodową niszę. Byłem na rozdrożu. Z jednej strony mój syn – moje jedyne dziecko. Z drugiej… obcy ludzie, którzy mogli stać się jego kolejnym „projektem do zoptymalizowania”. Co robi ojciec w takiej sytuacji? Dzwoni na policję i traci syna na zawsze? Czy milczy i staje się cichym wspólnikiem?

Puenta, której nie znajdziesz w żadnym poradniku dla rodziców

Myślisz, że to historia z dramatycznym finałem, pościgami i strzelaniną? Nic z tych rzeczy. Życie jest o wiele bardziej prozaiczne, nawet gdy twój syn jest płatnym zabójcą.

Nie zadzwoniłem na policję. Nie pomogłem mu też ukrywać kolejnych „narzędzi pracy”. Zrobiłem to, co każdy polski ojciec zrobiłby na moim miejscu. Usiadłem z nim przy stole i przeprowadziłem poważną rozmowę o… jego ścieżce kariery.

„Tomek,” – zacząłem, starając się brzmieć jak autorytet – „rozumiem, że to dobrze płatna praca. Ale pomyślałeś o benefitach? O planie emerytalnym? O bezpieczeństwie? W tej branży rotacja pracowników jest, delikatnie mówiąc, wysoka. A okres wypowiedzenia bywa… ostateczny.”

Patrzył na mnie, a ja widziałem, jak trybiki w jego genialnym umyśle zaczynają pracować. Przez następną godzinę rozmawialiśmy o ryzyku zawodowym, braku ubezpieczenia i tym, że pan Janusz raczej nie oferuje karty Multisport. To była najdziwniejsza sesja doradztwa zawodowego w historii.

I wiecie co? To chyba jedna z tych życiowych porażek, które uczą. Nie wiem, czy uczą czegoś dobrego, ale na pewno czegoś uczą. Tomek ostatecznie odszedł z „Kobra-Tech”. Dogadał się z panem Januszem, wykorzystując swoje zdolności negocjacyjne (i prawdopodobnie wiedzę o jego systemach, która mogłaby narobić mu kłopotów). Dziś naprawdę pracuje w IT. Jest specjalistą od cyberbezpieczeństwa w dużym banku. Ironia losu, prawda? Chroni systemy przed takimi ludźmi, dla jakich kiedyś pracował.

A ja? Cóż, nadal go kocham. Ale teraz, kiedy mówi, że idzie „zdebugować trudny projekt”, zawsze czuję lekki dreszcz niepokoju. I na wszelki wypadek regularnie sprawdzam kosz na pranie. Bo wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Nie to, że mój syn przez chwilę był płatnym mordercą. Najgorsze jest to, że ten cholerny geniusz do dziś nie nauczył się opróżniać kieszeni przed zrobieniem prania.

Podobał Ci się ten wpis? Oceń go!

0 People voted this article. 0 Upvotes - 0 Downvotes.
svg

Co o tym sądzisz?

Pokaż komentarze / Zostaw komentarz

Zostaw odpowiedź

Ładowanie
svg